czwartek, 23 kwietnia 2015

Nie ma pani mleka.



Pierwszy obchód pediatryczny. Proszę pokazać piersi, muszę sprawdzić czy ma pani mleko - słyszę...


po czym czuję ból ściskanej piersi. Coś tam jest ale dziecko na pewno jest głodne, proszę dokarmiać, mleko jest u położnych. Daliśmy wmówić sobie, że nie jestem w stanie jej wykarmić, że nie podołałam. Ze łzami w oczach dałam jej butelkę. Waga spadła, nie wiemy czy wypiszą nas do domu. Uff udało się, jesteśmy w domu. Walczymy z laktacją, nie jest łatwo ale sytuacja prawie opanowana. Tak było z Antoniną.


Tym razem wyszłam ze szpitala na żądanie.



Marianna je wzorowo po czym śpi - dwie, trzy a nawet cztery godziny.  Czuję, że mogłabym wykarmić cały oddział noworodków. Widzę na korytarzu matki biegające po mleko tak jak ja wtedy i czuję ogromny żal. Żal, że zamiast wspierać, podnosić na duchu i motywować wpychają nam w rękę butlę z karmą*.



Zdawałam sobie sprawę jaki 'system' tam panuje. Przed porodem przeczytałam więc 'hafiję' po kilkanaście razy i książkę o żywieniu dzieci. Nie dałam się omamić gadką, że za mało, że waga spada. Noworodek w pierwszych dobach wypija 10-20 ml (to tyle co łyżeczka do herbaty) mleka przy każdym karmieniu. Wiedziałam, że tym razem to ja będę tą wygraną.



W dniu wyjścia usłyszałam, 'nie wypiszę Was, waga za bardzo spadła', proszę dokarmiać jutro znów zważymy
- w takim razie wyjdziemy na żądanie - odpowiedziałam.
Popatrzyła na mnie mocno zdziwiona a jej poirytowanie rosło z każdą sekundą.
- bierze Pani na siebie całą odpowiedzialność włącznie ze śmiercią dziecka.
W tym momencie miałam chęć wygłosić litanię. Tyle emocji się we mnie skumulowało. Dodałam tylko -  dobrze.
Wyszłyśmy o 18....



Piszę to dla Was. Z motywacją i przestrogą. Nie dajcie wmówić sobie że nie macie mleka tak jak ja po urodzeniu Antoniny. Spadek wagi dziecka po narodzinach jest rzeczą zupełnie naturalną. Wydala ono smółkę, która znacznie zmienia wagę.
Zachodzi także proces parowania, skóra dziecka zaczyna oddychać i wysychać ale przede wszystkim metabolizm pochłania ogromne ilości energii wraz z którą znikają gramy.
Wierzcie w siebie, bądźcie pewne i nie dajcie się złamać.



Zastanawia mnie w ilu jeszcze szpitalach sytuacja wygląda podobnie ? Ile mam przez brak wsparcia w tym najważniejszym momencie nie karmi piersią ?



* Nie jestem przeciwna karmieniu mlekiem modyfikowanym. Pielęgniarki i położne na oddziałach noworodkowych powinny jednak wspierać mamy w często nie łatwych początkach laktacji. Zanim źle zinterpretujesz ten tekst przeczytaj - czego nie mówią o karmieniu piersią.

13 komentarzy:

  1. U mnie bylo to samo nie ma pani mleka prosze zrobic sztuczne mleko dobrze ze mąż motywowal mnie bo miałam juz nie karmić. Synek ma 1,5 roku i nadal karmie.matka sie wciska kit ze nie ma mleka ze nie bd w stanie wykarmić dziecka wiadomo poczatki sa trudne

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie zmuszali w szpitalu do karmienia piersią - tak zmuszali - mimo że mówiłam że nie chce karmić - musiałam. wmawianie że "nie ma mleka" oraz zmuszanie do karmienia jak dla mnie porażka , bo każdy powinien mieć wybór i powinny być panie laktacyjne które pomagają i motywują :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czytam i nie wierzę. XXI wiek a wciskają ludziom taką ciemnotę i to jeszcze w szpitalu. Spadek wagi u noworodka - rzecz normalna i fizjologiczna. Niektóre kobiety o laktację muszą zawalczyć i im powinno się wysyłać położną laktacyjną a nie butlę z mm. Brawo za postawę! Zdradzisz gdzie rodziłaś?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma pani mleka, albo ma pani za słaby pokarm - są moimi ulubionymi tekstami :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Za słaby - zdecydowanie najlepszy tekst :D

    OdpowiedzUsuń
  6. na Inflanckiej, poza tym problemem laktacyjnym nie mogę nic zarzucić, świetne warunki i oba porody bardzo dobrze wspominam

    OdpowiedzUsuń
  7. www.kilkuetatowamama.com23.04.2015, 23:00

    O jeju, jakbym o sobie przeczytala... Mialam takie samo dowiadczenie. Z pierwszym Dzieckiem pielegniarki nie wspieraly mnie w ogole, nie pokazaly jak karmic, jak pobidzac laktacje, a szpital byl znany z propagowania karmienia piersia. Mialam w sobie duzy zal, nadal mam. Z drugim Dzieckiem bylo troche lepiej, ale glownie dlatego, ze to ja mialam wiecej wiedzy i doswiadczenia. Niestety jest pewnie wiecej nas...

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że to nie tylko jak tak miałam. Opieka poporodowa w tym względzie ( i w wielu innych) strasznie kuleje. Tyle mówi się o akcji "rodzić po ludzku"(żeby nie było - podpisuję się rękoma i nogami pod tą akcją), ale nikt nie propaguje: "pomóż świeżo upieczonej matce po ludzku". A nie traktują ją z buta, z góry jak niepotrzebny problem. Mój Młody leżał na neonatologii przez jakiś czas i nikt nawet nie zapytał czy można go dokarmiać. Tylko dokarmiali go bez mojej wiedzy, mimo że błagałam, żeby dawali mi znać jak tylko chcą karmić!!! A do tego wmawiali mi, że dziecko nie będzie ssać, bo ma wadę zgryzu! Oczywiście, jak się okazało mój Bubinek je doskonale z piersi, przybiera (a butlą gardzi). Ale do tego potrtzeba było spokoju w domowym zaciszu, z dala od durnych pielęgniarek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mnie to dziwi... Wmawianie matkom, że coś na pewno jest z nimi nie tak. Mój pierwszy synek, przez to że podali mu mm w szpitalu, miał skazę białkową (zbyt wczesny kontakt z alergenem). A obyło by się bez tego, gdyby mi ktoś pokazał, jak karmić. Trzecie dziecko rodziłam w zupełnie innym szpitalu i byłam pod wrażeniem tamtejszej opieki laktacyjnej! Wcześniak, od 4 doby życia karmiony wyłącznie moim mlekiem, mimo iż wcześniej nie przystawiany. Więcej takich szpitali i świadomego, wspierającego personelu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też rodziłam na Inflanckiej. Przyznam szczerze, że mnie nikt nie namawiał do karmienia mm. Manię dostałam 8 godzin po porodzie, więc cały proces się opóźnił. Sama poszłam po mm - gdy laktacja jeszcze nie ruszyła. Następnego dnia przystawiałam, a potem dawałam mm. Z każdym karmieniem było lepiej. ,Pielęgniarki same sugerowały, że mm dopiero po kp i żeby starać się podawać mm jak najmniej, a często dostawiać do piersi. Potem poprosiłam pielęgniarkę laktacyjną o pomoc - powiedziała co i jak i się udało. Czasem warto samej się upomnieć o pomoc... a nóż trafi się jakaś kompetentna osoba. Mi się poszczęściło, ale myślę, że warto szerzyć taką wiedzę i bez ogródek pisać, rozmawiać i upewniać w trafności swoich decyzji młode mamy! Brawo za szczery i dający do myślenia tekst!

    OdpowiedzUsuń
  11. dorota sosrodzice.pl30.04.2015, 16:48

    U mnie dwa razy taka sama sytuacja - w szpitalu dzieci nerwowe, płaczące, ja poczucie, że karmienie piersią jest za trudne, że coś nie wychodzi. W domu spokój, cisza, idzie gładko. Myślę, że znaczenie miało moje nastawienie, w szpitalu nie potrafiłam spać, wypoczywać, chciałam jak najszybciej wrócić do domu...

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgorzata Stryjecka24.05.2015, 11:09

    o Matko, ! co za k.....,

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie komentarze są moderowane.